Najkrócej o nas to jesteśmy grupą przyjaciół, których łączy Bóg i muzyka, oraz to, że jednak się trochę lubimy :)
Początki wspólnego grania to rok 2004. Od tego czasu przez naszą ekipę przewinęło się ponad 30-tu ludzi,
którzy z różnych powodów przychodzili i odchodzili (m.in. studia, praca). Trzon jednak pozostał ten sam – Angelika, Natalia, Asia, Ola, Marcin, Mirek – i mimo,
że wiele w naszym życiu się pozmieniało, to pragnienie wspólnego spotkania i grania porywa do działania.
Kiedyś chcieliśmy znaleźć nazwę dla naszego składu i dla żartu nazwaliśmy się „No name i Przyjaciele”, co w pełni odzwierciedlało rzeczywistość.
Pierwsze granie to były kolędy, a potem już poszło – występy z okazji Dni Papieskich w parafiach i szkołach,
animowaliśmy wiele rekolekcji, posługiwaliśmy muzycznie na Eucharystiach, ślubach, komuniach świętych, bierzmowaniach czy pielgrzymkach.
Jeździliśmy także do Zakładu Poprawczego w Szubinie.
Potem była kolejna nazwa, także lekko żartobliwa, „Ekipa Krzesimirka” – gra słów, która wyniknęła z niedosłyszenia :)
Krzesimirek, czyli ksiądz Mirek, który od początku jest nie tylko duszpasterzem naszego zespołu,
ale także śpiewa razem z nami. Graliśmy zawsze tam, gdzie była potrzeba i gdzie ksiądz Mirek akurat posługiwał
(Działdowo, Toruń, Nowe Miasto Lubawskie).
Od sierpnia 2015 roku jest proboszczem w Świeciu nad Osą i to właśnie ta wieś gminna jest naszą obecną bazą.
Różne czynniki zewnętrzne „przymusiły” nas, aby na poważnie znaleźć nazwę. Wybraliśmy „ Z nocy w Noc”,
jest to fragment refrenu ułożonego przez Dawida do Psalmu 84 „z nocy w Moc wzrastać chcę, wiarę mieć”.
Ta nazwa ma dla nas przynajmniej podwójne znaczenie.
Z jednej strony każdy z nas ma doświadczenie nocy, słabości, ograniczeń, grzechu, czyli tych wszystkich nie-mocy,
które po ludzku czynią człowieka nieszczęśliwym. Jednak mamy też doświadczenie tego, o czym pisał św. Paweł „moc w słabości się doskonali”.
Wiemy, że Bóg może z tych naszym nocy wyprowadzić MOC, czyli nie tyle zabrać to, co ogranicza i uwiera, ale czynić nas MOCNYMI mimo tego.
Nasze granie jest często, a może zawsze wołaniem o wiarę dla nas i dla ludzi dla których gramy. Drugie znaczenie jest bardziej dosłowne.
Z racji tego, że mieszkamy w różnych miastach (Działdowo, Brodnica, Gdańsk, Warszawa, Bydgoszcz, Toruń, Świecie nad Osą)
nie mamy możliwości regularnych prób, nad czym mocno ubolewamy. Wygląda to tak, że każdy w domu opracowuje indywidualnie
wcześniej wybrany materiał, potem zjeżdżamy się dzień przed graniem i ćwiczymy, ćwiczymy…często do późnych godzin nocnych.
Praca pod presją czasu daje adrenalinę, ale często też zniecierpliwienie. I z tej nocy przygotowań Pan Bóg następnego
dnia uzdalnia nas do uwielbienia. Wiemy, że często pewne partie są lekko niedopracowane, niedoćwiczone, ale MOC pragnienia wielbienia Boga niesie.